Hoi An miasto lampionów
Azja,  Podróże,  Wietnam

Hoi An – 5 rzeczy, które musisz zrobić w mieście lampionów

Miasteczko Hoi An od samego początku planowania naszej podróży do Wietnamu było miejscem, które koniecznie chciałam odwiedzić. Tyle się nasłuchałam, naczytałam i naoglądałam na temat jego niezwykłej atmosfery i romantycznego klimatu, że decyzja była oczywista! Był jeszcze jeden powód, dla którego wizytę w mieście lampionów przedkładałam ponad inne miejsca i byłam gotowa zrezygnować z innych atrakcji na rzecz przedłużenia pobytu w Hoi An – ale o tym w dalszej części wpisu 🙂

Historia Hoi An

Hoi An jest położone w środkowym Wietnamie, 25 km od miasta Da Nang. Właśnie w mieście Da Nang znajduje się najbliższe lotnisko, jeżeli planujecie do Hoi An dostać się samolotem. Ja leciałam do Da Nang z Hanoi, a następnie grabem (takim azjatyckim uberem) za niewielkie pieniądze dostałam się do Hoi An.

Historia Hoi An sięga już IX-X wieku. Wówczas było to państwo Czampa i stanowiło jeden z najważniejszych portów w Azji Południowo-Wschodniej na trasie szlaku jedwabnego. W kolejnych wiekach, już pod innym panowaniem, miasto bardzo się rozwijało. Hoi An było międzynarodowym centrum handlu, pełno w nim było kupców z Japonii, Chin czy Indii.

Sławny Polak w Hoi An

Architektura miasteczka jest cudownie zachowana. W 1999 r. została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Wietnam ma w tym zakresie dość duży dług wobec pewnego Polaka, dzięki któremu niektóre zabytki w Wietnamie, w tym właśnie stare miasto w Hoi An, możemy obecnie podziwiać zachowane w tak dobrym stanie. Mowa o polskim architekcie Kazimierzu Kwiatkowskim, który w latach 80. zgłosił się do polsko-wietnamskiego projektu rekonstrukcji wietnamskich zabytków.

Wietnam po wojnie był bardzo zniszczony i władze prosiły na arenie międzynarodowej o pomoc w ratowaniu zabytków. Kwiatkowski się zgłosił. Ponoć rządzący miasteczkiem Hoi An mieli wówczas pomysł zburzenia zagrzybiałych domów w starej części miasta i postawienia na ich miejscu nowych osiedli. Na całe szczęście polski architekt i konserwator zabytków odwiódł ich od tego pomysłu!

„Kazik” (jak był nazywany w Wietnamie) najbardziej przyczynił się do odratowania pałacu cesarskiego w Hue, starego miasta w Hoi An i kompleksu świątyń My Son. W centrum Hoi An w 2007 r. na jego cześć odsłonięto pomnik 🙂

Hoi An Kazik

Zwiedzanie starówki Hoi An

W Hoi An poruszanie się po starym mieście jest czystą przyjemnością. I to nie tylko z powodu pięknych zabytków i domów, które można spotkać na każdym kroku. Chodzi też o to, że starówka jest wyłączona z ruchu samochodowego, a nieuważnych przejechać może jedynie rower albo riksza 😉

Musicie wiedzieć, że w Hoi An od 2014 r. obowiązuje specyficzny sposób biletowania. Żeby wejść na teren starówki trzeba wcześniej kupić bilet wstępu, niezależnie od tego, czy chcecie iść tylko do restauracji, na spacer czy zwiedzać jakiś zabytek. Ten bilet uprawnia Was do odwiedzenia 5 z 21 miejsc uznanych za najważniejsze pomniki kultury – macie więc do wyboru świątynie, hale zgromadzeń, muzea, wystawy, stare domy mieszkalne, czy inne zabytki jak np. słynny Most Japoński.

Listę atrakcji dostaniecie razem z biletem 🙂

Z mojego doświadczenia wynika, że nikt nie sprawdza biletów przy wstępie na teren starego miasta. Nawet w wielu atrakcjach nikt nie prosił nas o okazanie biletu, dlatego mimo, że odwiedziliśmy sporo miejsc, na naszych biletach zostały nieoderwane karteczki 😉 Bilety trzeba było pokazać czy wejściu do niektórych chińskich hal zgromadzeń albo domów kupieckich.

Bilet wstępu kosztuje 120.000 VND, czyli ok. 20 zł.

Jakie zabytki warto zobaczyć?

Jak już wspomniałam, na starym mieście Hoi An macie do wyboru ogromną ilość miejsc wartych odwiedzenia. Pokażę Wam miejsca, które odwiedziłam i które szczególnie polecam!

Symbolem Hoi An jest MOST JAPOŃSKI, więc właśnie jego szukaliśmy na początku, gdy jeszcze gubiliśmy się w plątaninie uliczek i zakamarków Hoi An. Został wybudowany w XVI w. przez Japończyków i połączył dwa brzegi rzeki zamieszkałe po jednej stronie przez społeczność japońską, po drugiej przez społeczność chińską. Jest jedynym takim na świecie krytym mostem z niewielką buddyjską świątynią w środku.

Niesamowite wrażenie na mnie zrobiła chińska HALA ZGROMADZEŃ PHUC KIEN. Kiedyś na jej miejscu znajdowała się pagoda buddyjska. W samym Hoi An takich hal jest kilka. Były one miejscami spotkań ludności chińskiej, podczas których debatowali nad aktualnymi problemami.

HALA ZGROMADZEŃ QUANG TRIEU to kolejna hala warta odwiedzenia. Powstała w 1885 r. dla chińskich handlarzy przybywających z Kantonu. Spójrzcie jaka wspaniała fontanna ze smokami!

Warto zwiedzić również jeden z zabytkowych domów kupieckich, np. DOM TAN KY. Wnętrze domu jest dość ciemne, stanowi mieszankę stylów wietnamskiego, chińskiego i japońskiego. Uwaga – wszystko w domu jest rozmieszczone zgodnie z filozofią yin i yang.

Jeżeli lubicie fotografię to koniecznie wybierzcie się do GALERII „PRECIOUS HERITAGE” by Réhahn, która jest zlokalizowana w jednym ze starych domów. Galeria jest urządzona przez francuskiego fotografa podróżniczego, który przedstawił w niej owoce kilkuletniej podróży. Wykonane przez niego zdjęcia kobiet z różnych plemion to istne dzieła sztuki! W galerii można też zobaczyć tradycyjne stroje z różnych regionów Wietnamu.

Nocne spacery, łódki i lampiony

Hoi An tak bardzo zachwyca, bo w miasteczku na każdym kroku znajdują się kolorowe lampiony. Robią one wrażenie już za dnia, a po zmroku dzięki nim przeniesiecie się do innego świata! Uliczki starego miasta rozświetlają tysiące kolorowych lampionów, na rzece robi się tłoczno od łódeczek, które też obwieszone światełkami, zabiorą Was w romantyczną podróż.

Atmosfera jest magiczna, a wrażenia wręcz nie do opisania! Jest bardzo kolorowo, ale nie jest jarmarcznie. Turystów jest owszem dużo, ale nietrudno znaleźć wolne miejsce w knajpce, by móc obserwować ten niesamowity nocny ruch w Hoi An. Ja mogłam tak siedzieć godzinami!

Jednego wieczoru wybraliśmy się z mężem na romantyczną wycieczkę łódką po rzece <3 Dostaliśmy tacę pełną zapalonych lampionów szczęścia, które w Hoi An puszcza się na rzekę… Myślę, że po takiej ilości wypuszczonych przez nas lampionów, szczęście w życiu będzie nam już zawsze towarzyszyło 😀

Szycie na miarę u krawca

Na początku wspomniałam o powodach, dla których tak ważne było dla mnie spędzenie kilku dni w Hoi An. Jednym z tych ważniejszych powodów było uszycie sobie sukienki na miarę! Tak się szczęśliwie złożyło, że do Wietnamu jechaliśmy w grudniu, a w styczniu była bardzo szczególna okazja w mojej rodzinie 🙂 Uznałam więc, że nie tylko załatwię sobie nową kreację, ale i przywiozę unikalną pamiątkę z podróży.

Musicie wiedzieć, że Hoi An słynie nie tylko z lampionów i przepięknej starówki, ale i z licznych warsztatów krawieckich. To po prostu miasto krawców. Powiem Wam, że tylu krawców w jednym miejscu jeszcze nigdy w życiu nie widziałam! Imponujący jest też czas uszycia – od 24-48 godzin, w zależności od projektu i części garderoby, którą chcemy uszyć.

Za tydzień poświęcę cały osobny post na temat mojej przygody z uszyciem sukienki na miarę w Wietnamie. Wskażę też krawców (tak – więcej niż jednego ;P), z których usług jestem zadowolona! Także stay in touch!

Wycieczka do My Son

Zaledwie 40 km od Hoi An znajduje się kompleks świątyń plemienia Czamów powstały w okresie od IV do XIII wieku, zwany My Son. Planując spędzić w Hoi An ok. 3 dni, stwierdziliśmy, że warto poświęcić pół dnia na wycieczkę do tego miejsca. Troszkę chcieliśmy sobie zrekompensować decyzję o nieodwiedzeniu Angkor Wat w Kambodży, co pierwotnie mieliśmy w planie…

Jak się dostaliśmy do My Son? W jednym z lokalnych biur w Hoi An zapisaliśmy się na wycieczkę z przewodnikiem, ot takie proste! Wycieczka dość tania, bo jedyne 8 USD/os. Cena obejmowała przejazd autobusem, wstęp na teren ruin My Son i przewodnika. Można było także wybrać nieco droższą opcję za 12 USD, w której to opcji zawiera się powrót łódką i lunch.

Czy polecamy? Ja osobiście polecam 🙂 Przewodnik może i nie przekazał nam zbyt wielu informacji, ale był zabawny i bardzo się starał. Uważam, że warto wybrać się do My Son, bo to jedyne w swoim rodzaju takie miejsce w Wietnamie. Sam kompleks świątyń nie jest zbyt duży (to nie jest skala Angkor Watt), ale za to zjawiskowo położony w dolinie, otoczony górami. Zieleń jest tam niezwykle soczysta, a i klimat nieco inny niż w Hoi An – gorąco i wilgotno z przelotną mżawką.

Obecnie są to bardziej pozostałości po większym kompleksie, który ucierpiał z powodu bombardowań amerykańskich, o czym z pewnością wiele razy usłyszycie od przewodnika.

Odkrywanie zjawiskowych restauracji i kawiarni

Wracamy do Hoi An, gdzie na starym mieście nie brakuje knajpek i restauracji, które nie tylko są bardzo fotogeniczne, ale i serwują pyszne jedzenie. Dlatego zdecydowanie warto odkrywać coraz to nowe miejsca i szukać niecodziennych dań. Kawa kokosowa, którą piłam w kilku miejscach była znakomita, ale totalną niespodzianką była kawa z mango, którą serwowała restauracja Pure Vina Coffee and Restaurant! O kawie po wietnamsku piszę TUTAJ, więc jak macie ochotę wypróbować prostego przepisu w domu to zajrzyjcie koniecznie.

Przepyszne śniadania zjadaliśmy w restauracjach z widokiem na rzekę z kolorowymi łódeczkami. W jednej, dzięki zamówieniu bananowego lassi, udało mi się nawet wrócić wspomnieniami do mojej podróży do Indii!

W Hoi An leniwe przesiadywanie w kawiarni czy restauracji przybrało dla mnie całkiem nowy wymiar! Dookoła było całe mnóstwo przyciągających uwagę drobiazgów czy szczegółów, a w nocy rozpoczynał się kolorowy spektakl z lampionami w roli głównej!

Podsumowanie

Czytając przed podróżą opinie na temat Hoi An, w których miasteczko było przedstawiane jako jedno z piękniejszych w Azji Południowo-Wschodniej, trochę traktowałam je z przymrużeniem oka. Tak na wszelki wypadek, żeby na miejscu się nie rozczarować… Teraz mogę powiedzieć, że te opinie w ogóle nie są przesadzone! Hoi An ma w sobie coś, co sprawia, że chce się tam wracać. Nie dlatego, że nie zdążyło się zobaczyć wszystkich muzeów czy świątyń. Chce się tam wrócić dla tego niepowtarzalnego klimatu, migoczących nocą lampionów i poukrywanych wszędzie bajkowych knajpek i kawiarni!

To już kolejny post z serii postów o Wietnamie. Zapraszam do przeczytania o innych niezwykłych miejscach w tym kraju!

1. Tymczasem w Sajgonie … czyli krótki przewodnik po mieście,
2. Na tropie duriana, czyli co kryje Delta Mekongu,
3. Jak gogle translator uchronił nas przed katastrofą,
4. Czy warto odwiedzić wyspę Phu Quoc?
5. Najdłuższa kolejka linowa na świecie – Phu Quoc,
6. Zatoka Ha Long – czy jednodniowa wycieczka ma sens?
7. Hanoi – czy stolica Wietnamu może zachwycić?
8. Kawa po wietnamsku – krótki przewodnik

podpis

Jeśli spodobały Ci się treści na moim blogu i zastanawiasz się, jak można się odwdzięczyć to już spieszę z odpowiedzią 😉 Postaw mi kawę, a w ten sposób wesprzesz moją działalność tu na blogu!

Bardzo Ci dziękuję!

Postaw mi kawę na buycoffee.to


NEWSLETTER
Wyrażam zgodę na prze­twa­rza­nie po­da­nych wyżej danych osobowych w celu otrzymywania informacji handlowych, marketingowych i reklamowych. MailChimp ( more information )
Chcesz otrzymywać wartościową wiedzę, porady i opinie wcześniej niż inni? Zapisz się na mój newsletter i odbierz darmowy prezent - podróżną check-listę!
Szanuję Twoją prywatność! Nie będę rozsyłać spamu. W każdej chwili będziesz mógł zrezygnować z otrzymywania newslettera.

4 komentarze

    • Marta

      W Hoi An jest tyle restauracji i knajpek, że konkurencja jest duża 😉 Jedliśmy przeróżne rzeczy i praktycznie zawsze byliśmy zadowoleni.

    • Marta

      Dziękuję bardzo! Dla mnie Hoi An to też jedne z najwspanialszych wspomnień z Wietnamu 🙂 A okres covidowy to rzeczywiście mogła być „szansa” na odwiedzenie wręcz opustoszałych miejsc. Ja w tym czasie byłam m.in. w Dubrowniku i to było niesamowite doświadczenie, żeby zobaczyć zawsze zatłoczone Stare Miasto praktycznie puste! Niepowtarzalne!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *